Po wyżarciu obierek z ziemniaków, dumny z siebie Rogaś, spacerował wzdłuż granicy lasu. Nagle zza jagodowych krzaczków wyskoczyły dwa, szare zające, które dawały znaki sterczącymi słuchami, jakby chciały zaprosić młodego jelenia do zabawy.Skoczył do nich, jak Polny Konik, a Te dały susa w wysoką trawę. Rozbawiony Rogaś biegł za nimi, aż do rzeki, przy której zauważył pracującą rodzinę bobrów. Trzy z nich zajmowały się odcinaniem gałęzi od pnia drzewa, dwa układały je w poprzek koryta Roztoki, a kolejne dwa wydobywały błoto i glinę z dna. Jelonkowi wydawało się to wszystko bardzo ciekawe, więc stał i przyglądał się uważnie.
Nagle,
trzask! Jedna z gałęzi nie dawno ułożona na wodnej budowli, nie
wytrzymała nacisku i pękła, zakleszczając ogon jednego z bobrów. Co za
nieszczęście! Nikt nie był na tyle silny, żeby uwolnić zakleszczone
zwierze. Nie czekając długo, Rogaś skoczył do wody i odginając kopytem pękniętą gałąź, pomógł bobrowi wydostać się z pułapki.
Dwa
zające, które przyglądały się całemu zajściu, szybko opowiedziały o tym
wiewiórce, Ta szopowi, a On niedźwiedziowi i w ten sposób po godzinie
cały las wiedział o bohaterskim czynie Rogasia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz