Marysia, Feluś i Jaś
W
głębi wielkiego lasu otoczonego wstęgą pokaźnych gór i bystrych
potoków, po środku gaiku sosen mieszkała rodzina szopów. Tata szop, mama
szopowa i dwójka małych szopiątek, Marysia i Feluś.
Rodzice byli
niezmiernie dumni ze swoich dzieci, a w całym lesie nie było zwierzęcia,
które nie chwaliłoby Marysi i Felusia. Po prostu były to bardzo miłe i
grzeczne szopiątka chętne do pomagania innym. Rodzina ta miała sąsiada
pana Bobra, który jako jedyny nie lubił szopiątek. Ale nie tylko ich,
pan Bóbr dla wszystkich mieszkańców gaiku sosnowego był bardzo nie miły, a
na zwierzęta z dalszej części lasu zastawiał pułapki. Wszyscy
zastanawiali się dlaczego jest taki zły? Niestety nikt nie wiedział jak
bardzo pan Bóbr bał się zwierząt. Kiedyś został skrzywdzony,
przez starego niedźwiedzia Rotwalda, który oszukał biednego Bobra udając
jego przyjaciela, a w rzeczywistości chciał go okraść.
Od tamtej pory
minęło wiele lat, ale pan Bóbr nadal nie ufał nikomu, po za sobą.
Pewnego
razu, w piękny słoneczny dzień Marysia i Feluś mieli udać się do pani
Myszy Polnej po ziarna na mąkę i suszone owoce do ciasta, które ich
mamusia miała upiec na konkurs. Kiedy byli w drodze do Myszarni,
spotkali swojego kolegę ze szkoły zajączka Jasia. Powiedział im, że zna
skrót dzięki któremu będą mieli o połowę drogi mniej. Szopiątka zgodziły
się, aby kolega pokazał im ten skrót sądząc, że dzięki niemu będą mieli
więcej czasu na drogę powrotną, gdyż już wtedy mieli nieść worki z
ziarnami i suszonymi owocami a wiadomo, że z ciężarem idzie się wolniej.
Zajączek kierował się w stronę ciemnego boru. Dzieci bały się trochę,
bo jeszcze nikt tam nie wchodził i nie wiedziały co może je spotkać.
W
środku bór nie różnił się od reszty lasu jedynie korony drzew były tam
gęstsze i światło słoneczne nie dochodziło tam, więc pewnie dlatego
został nazwany ciemnym borem. Po chwili dzieci zorientowały się, że
droga którą idą nie prowadzi do domu pani Myszy, ale w zupełnie inną
stronę. Chciały zawrócić, lecz ciekawość była większa od strachu i szły
dalej. W pewnym momencie zauważyły, że las robi się rzadszy, aż w końcu
stanęli na jego skraju. Zobaczyli ogromny świat bez drzew, wielkie pole z
kukurydzą a za nim jakieś dziwne prostokątne coś, do czego wchodzili
ludzie. A co najdziwniejsze na szczycie tego chyba paliło się ognisko, a
na pewno leciał dym. Jaś był tak zafascynowany tym co zobaczył, że
postanowił sprawdzić co jest w środku. Marysia i Feluś prosili go, żeby
tego nie robił i wrócił z nimi do domu, ale Jaś stanowczo odmówił i
pokicał w stronę ludzi. Szopiątka stały i przyglądały się co będzie
działo się z ich kolegą.
Kiedy tylko zajączek przedarł się przez pole
kukurydzy od razu zauważyli go ludzie, złapali go i zamknęli w klatce. Wtedy małe
szopy postanowiły pobiec do domu i powiedzieć o wszystkim rodzicom.
Można sobie wyobrazić jak bardzo mama i tata byli zdziwieni, że dzieci
posłuchały małego zajączka i szukały skrótu. To był pierwszy raz, kiedy
Marysia i Feluś dostali karę i nie mogli wychodzić z domu, chyba, że w
sytuacjach wyjątkowych, a to co przydarzyło się zajączkowi było bardzo
wyjątkowe więc szopięta razem ze zwierzętami wyruszyły na ratunek.
Po
dotarciu na miejsce okazało się, że klatka z Jasiem zniknęła z przed
domu ludzi, a więc będą musieli wejść do środka. Poczekali, aż ściemni
się i weszli przez mały otwór w drzwiach, zastanawiając się do czego on
służy? Niestety kiedy przekroczyli próg odpowiedź sama ich znalazła.
Otwór w drzwiach był dla najlepszego przyjaciela człowieka czyli psa. Ku
zdziwieniu całej ekipy „ratowniczej” pies o imieniu Wox w ogóle nie miał
ochoty ich zjeść, a nawet zaproponował swoją pomoc. Najpierw musieli
znaleźć klatkę z zajączkiem, ale to nie było trudne. Za to sprytem
musieli wykazać się kiedy okazało się, że klucze do niej wiszą wysoko,
na gwoździu przy kredensie. Na szczęście ich nowy przyjaciel Wox był na
tyle wysoki, że kiedy stanął na tylnych łapach jedno ze zwierząt mogło
wdrapać się po jego grzbiecie i zdjąć klucze z gwoździa. Zostało jeszcze
otworzenie klatki, ale to także nie przysporzyło im większego kłopotu.
Kiedy już wszyscy, szczęśliwi wychodzili z siedziby ludzi nagle jeden z
nich zauważył zbliżającego się człowieka. Nie wiedzieli co mają zrobić,
nie mogli przecież zawrócić i nagle Wox jakby dostał szału, zaczął
skakać, szczekać i ciągnąć człowieka za nogawkę od spodni, jednocześnie
odwracając jego uwagę, a wszystko po to, aby zwierzęta mogły bezpiecznie
wrócić do lasu. Nie każdy może pochwalić się takim przyjacielem jakim
był Wox. Prawda? Po powrocie, zajączkowi było bardzo przykro, że naraził
na niebezpieczeństwo najpierw szopięta, a później wszystkich, którzy
przyszli mu z pomocą. Obiecał, że już nigdy nie będzie chodził skrótami i
namawiał innych do tak niebezpiecznych wypraw, a zanim coś zrobi, wtem
najpierw pomyśli. Przeprosił też swoich rodziców, którzy przecież
najbardziej ze wszystkich martwili się o niego i obiecał, że to się
nigdy więcej nie powtórzy.
Co do Marysi i Felusia to przygoda jaką
przeżyli razem z Jasiem była dla nich największą lekcją życia i zarazem
nauczką, że nie powinno się chodzić niezbadanymi szlakami.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz