.

24 kwietnia 2016

Mieszkańcy Sosnowego Lasu

 Marysia, Feluś i Jaś

  W głębi wielkiego lasu otoczonego wstęgą pokaźnych gór i bystrych potoków, po środku gaiku sosen mieszkała rodzina szopów. Tata szop, mama szopowa i dwójka małych szopiątek, Marysia i Feluś. 
Rodzice byli niezmiernie dumni ze swoich dzieci, a w całym lesie nie było zwierzęcia, które nie chwaliłoby Marysi i Felusia. Po prostu były to bardzo miłe i grzeczne szopiątka chętne do pomagania innym. Rodzina ta miała sąsiada pana Bobra, który jako jedyny nie lubił szopiątek. Ale nie tylko ich, pan Bóbr dla wszystkich mieszkańców gaiku sosnowego był bardzo nie miły, a na zwierzęta z dalszej części lasu zastawiał pułapki. Wszyscy zastanawiali się dlaczego jest taki zły? Niestety nikt nie wiedział jak bardzo pan Bóbr bał się zwierząt. Kiedyś został skrzywdzony, przez starego niedźwiedzia Rotwalda, który oszukał biednego Bobra udając jego przyjaciela, a w rzeczywistości chciał go okraść.
  Od tamtej pory minęło wiele lat, ale pan Bóbr nadal nie ufał nikomu, po za sobą.
Pewnego razu, w piękny słoneczny dzień Marysia i Feluś mieli udać się do pani Myszy Polnej po ziarna na mąkę i suszone owoce do ciasta, które ich mamusia miała upiec na konkurs. Kiedy byli w drodze do Myszarni, spotkali swojego kolegę ze szkoły zajączka Jasia. Powiedział im, że zna skrót dzięki któremu będą mieli o połowę drogi mniej. Szopiątka zgodziły się, aby kolega pokazał im ten skrót sądząc, że dzięki niemu będą mieli więcej czasu na drogę powrotną, gdyż już wtedy mieli nieść worki z ziarnami i suszonymi owocami a wiadomo, że z ciężarem idzie się wolniej. Zajączek kierował się w stronę ciemnego boru. Dzieci bały się trochę, bo jeszcze nikt tam nie wchodził i nie wiedziały co może je spotkać. 
  W środku bór nie różnił się od reszty lasu jedynie korony drzew były tam gęstsze i światło słoneczne nie dochodziło tam, więc pewnie dlatego został nazwany ciemnym borem. Po chwili dzieci zorientowały się, że droga którą idą nie prowadzi do domu pani Myszy, ale w zupełnie inną stronę. Chciały zawrócić, lecz ciekawość była większa od strachu i szły dalej. W pewnym momencie zauważyły, że las robi się rzadszy, aż w końcu stanęli na jego skraju. Zobaczyli ogromny świat bez drzew, wielkie pole z kukurydzą a za nim jakieś dziwne prostokątne coś, do czego wchodzili ludzie. A co najdziwniejsze na szczycie tego chyba paliło się ognisko, a na pewno leciał dym. Jaś był tak zafascynowany tym co zobaczył, że postanowił sprawdzić co jest w środku. Marysia i Feluś prosili go, żeby tego nie robił i wrócił z nimi do domu, ale Jaś stanowczo odmówił i pokicał w stronę ludzi. Szopiątka stały i przyglądały się co będzie działo się z ich kolegą. 
  Kiedy tylko zajączek przedarł się przez pole kukurydzy od razu zauważyli go ludzie, złapali go i zamknęli w klatce. Wtedy małe szopy postanowiły pobiec do domu i powiedzieć o wszystkim rodzicom. Można sobie wyobrazić jak bardzo mama i tata byli zdziwieni, że dzieci posłuchały małego zajączka i szukały skrótu. To był pierwszy raz, kiedy Marysia i Feluś dostali karę i nie mogli wychodzić z domu, chyba, że w sytuacjach wyjątkowych, a to co przydarzyło się zajączkowi było bardzo wyjątkowe więc szopięta razem ze zwierzętami wyruszyły na ratunek. 
  Po dotarciu na miejsce okazało się, że klatka z Jasiem zniknęła z przed domu ludzi, a więc będą musieli wejść do środka. Poczekali, aż ściemni się i weszli przez mały otwór w drzwiach, zastanawiając się do czego on służy? Niestety kiedy przekroczyli próg odpowiedź sama ich znalazła. Otwór w drzwiach był dla najlepszego przyjaciela człowieka czyli psa. Ku zdziwieniu całej ekipy „ratowniczej” pies o imieniu Wox w ogóle nie miał ochoty ich zjeść, a nawet zaproponował swoją pomoc. Najpierw musieli znaleźć klatkę z zajączkiem, ale to nie było trudne. Za to sprytem musieli wykazać się kiedy okazało się, że klucze do niej wiszą wysoko, na gwoździu przy kredensie. Na szczęście ich nowy przyjaciel Wox był na tyle wysoki, że kiedy stanął na tylnych łapach jedno ze zwierząt mogło wdrapać się po jego grzbiecie i zdjąć klucze z gwoździa. Zostało jeszcze otworzenie klatki, ale to także nie przysporzyło im większego kłopotu. Kiedy już wszyscy, szczęśliwi wychodzili z siedziby ludzi nagle jeden z nich zauważył zbliżającego się człowieka. Nie wiedzieli co mają zrobić, nie mogli przecież zawrócić i nagle Wox jakby dostał szału, zaczął skakać, szczekać i ciągnąć człowieka za nogawkę od spodni, jednocześnie odwracając jego uwagę, a wszystko po to, aby zwierzęta mogły bezpiecznie wrócić do lasu. Nie każdy może pochwalić się takim przyjacielem jakim był Wox. Prawda? Po powrocie, zajączkowi było bardzo przykro, że naraził na niebezpieczeństwo najpierw szopięta, a później wszystkich, którzy przyszli mu z pomocą. Obiecał, że już nigdy nie będzie chodził skrótami i namawiał innych do tak niebezpiecznych wypraw, a zanim coś zrobi, wtem najpierw pomyśli. Przeprosił też swoich rodziców, którzy przecież najbardziej ze wszystkich martwili się o niego i obiecał, że to się nigdy więcej nie powtórzy. 
  Co do Marysi i Felusia to przygoda jaką przeżyli razem z Jasiem była dla nich największą lekcją życia i zarazem nauczką, że nie powinno się chodzić niezbadanymi szlakami.


C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz